sobota, 26 lipca 2014

Samarkand (Kraków)


Samarkand to otwarta w kwietniu restauracja z kuchnią uzbecką. Zainteresowałam się nią na kwietniowym Najedzeni Fest!, gdzie miała swoje stoisko, bardzo oblegane. Niestety byłam już fest najedzona, więc próbowanie tych specjałów musiałam odłożyć;) Udało się trzy miesiące później, już w restauracji. Pierwsze wrażenie po wejściu nie było tak dobre jak się spodziewałam, ale widać, że chciano, by wystrój kojarzył się z Uzbekistanem. Np. na pierwszym zdjęciu widać całkiem ciekawe malowidło na ścianie. Gdyby tylko poprawiono kilka elementów, mogłoby być nawet nieźle. Dlatego lepiej skupmy się na jedzeniu, które jest przecież najważniejsze. Menu nie jest zbyt obszerne, dlatego udało się nam wypróbować sporą część dań, np. dwie przystawki: qoplama i qiymayi fatir. Pierwsza to ciasto na ciepło z ziemniaków i marchewki, a drugie z nadzieniem z baraniny i serem, oba widoczne na zdjęciu powyżej. Bardziej smakowało mi to drugie, ale próbowałam też moshxo'rda, czyli zupy z fasoli mung, bardzo dobrej. Była dość słabo doprawiona, ale przez to można było wyraźnie wyczuć smak fasoli.

wtorek, 22 lipca 2014

Sorbet ananasowo-bazyliowy na patyku


Na upał, jak wiadomo, najlepsze są lody. Polecam zwłaszcza ten sorbet, bo to ananas w czystej postaci, bez dodatku zbędnego cukru, za to z bazylią podkreślającą jego smak. W 10 minut można przygotować pyszny mrożony deser, i to jedynie z dwóch składników! Pod wpływem kilkuminutowego miksowania owocowa masa robi się puszysta, a sorbet w efekcie delikatniejszy. Jest naprawdę smaczny, oczywiście dużo lepszy niż lody wodne ze sklepu. Jak dobrze, że w zamrażalniku mam jeszcze jedną porcję;)

sobota, 19 lipca 2014

Ciasto kokosowe z agrestem


Sezon na agrest nie jest zbyt długi, dlatego zachęcam do wykorzystania go w wypiekach póki jeszcze można go kupić. Lubię go tak bardzo, że zwykle jem go samego, ale czasem ma szansę doczekać się udziału w jakimś cieście;) Tak było tym razem - upiekłam wyjątkowo udane ciasto według przepisu z niezastąpionej strony BBC Good Food. Wyszło lekko puddingowe, kremowe w środku. Doskonałe na ciepło, na przykład z lodami. Kwaśny agrest zaskakująco dobrze pasuje do kokosa, "ożywia" go. To połączenie jest dość nietypowe i naprawdę warte wypróbowania! U mnie zrobiło furorę, u Was powinno być podobnie:)

poniedziałek, 14 lipca 2014

Gdzie zjeść w Krakowie? Część 1. Lody


Od tygodnia jestem już w domu. Mimo że bardzo lubię Łódź, za Krakowem na pewno będę tęsknić. Między innymi za wspaniałymi lodziarniami! Sama chciałabym kiedyś jakąś założyć, ale na razie muszę ograniczyć się do kupowania lodów u konkurencji;) Ostatnio podjęłam się odpowiedzialnej misji przetestowania mojego ulubionego deseru w wielu miejscach, by móc przygotować ten mały poradnik. Zacznę od niedawno otwartej lodziarni Pistacchio (przy ul. Warszauera 3 na Kazimierzu), która wydaje mi się najlepsza w Krakowie. Bezpośrednio obok znajduje się też inna lodziarnia, o której napiszę dalej, dlatego niepotrzebnie tworzy się rywalizacja między nimi;) Wydaje mi się, że ta jest chyba mniej popularna, ale powinno się to zmienić, bo na pewno na to zasługuje. Niestety zdążyłam spróbować tam niewielu smaków, ale różnorodnych - m.in. pistacjowych (cudownych, bardzo wyrazistych), nutellowych i czekoladowych (również wyjątkowo smacznych) czy o smaku czarnej porzeczki (idealnych - bardzo owocowych). Również konsystencji nie można mieć nic do zarzucenia. Właścicielem jest sympatyczny Włoch (na powyższym zdjęciu), który przygotowuje lody z najlepszych składników. Serdecznie polecam to miejsce!
Z kolei bardzo znana jest lodziarnia Katanè (ul. Sławkowska 19). Podobno po uzyskaniu naprawdę dużej popularności trochę się pogorszyła, ale ja nie mam porównania. Mnie tamtejsze lody bardzo smakowały, a przynajmniej mogę stwierdzić, że żaden smak nie okazał się szczególnie nieudany. Najbardziej odpowiadały mi zabaione, cassata siciliana, pistacjowe z cytryną, amaretto z mandarynką, cytrynowe. Kolejki bywają tam bardzo długie, więc taka liczba ludzi chyba się nie myli;) Lody są naprawdę dobre, szczególnie wymienione smaki (choć możecie akurat na nie nie trafić, bo ciągle się zmieniają), ale inne też nie powinny Was zawieść.

środa, 9 lipca 2014

Nudle z wieprzowiną w sosie hoisin i chrupiącym czosnkiem


Nie wiem jak Wy, ale ja mogłabym jeść azjatyckie dania makaronowe codziennie. (No, może prawie codziennie;D) I bardzo się zdziwiłam, kiedy sobie uświadomiłam, że nie jadłam żadnego już od kilku miesięcy! Nie pozostało nic innego, jak tylko zabrać się za jakiś przepis. Zdecydowałam się na makaron jajeczny z polędwiczką wieprzową w sosie hoisin i usmażonymi na chrupko plasterkami czosnku. Efekt był niesamowity. Soczyste mięso, aromatyczny, słodko-kwaśny sos, dymka i czosnek to doskonałe połączenie. Danie można w dodatku bardzo szybko przygotować, ale jest tak smaczne, że nie warto czekać z jego przyrządzeniem tylko na te dni, w których brakuje czasu.

piątek, 4 lipca 2014

Moaburger (Kraków)


Moaburger to jeden z niewielu lokali w Krakowie, w którym byłam więcej niż raz. To chyba o czymś świadczy;) Za pierwszym razem spróbowałam ich sztandarowego burgera, o tej samej nazwie, z boczkiem, serem, burakiem i ananasem. Był smaczny, ale bardzo niewygodnie się go jadło, wszystko z niego wypadało i można było się strasznie ubrudzić. Za drugim razem wybraliśmy się tam większą grupą, w dodatku każdy jadł po dwie połówki różnych burgerów, więc mogłam zrobić zdjęcia ich przekrojów. Wyżej widać wybrany przeze mnie jagnięcy o nazwie Ali Baba, z m.in. puree z wędzonego bakłażana, raitą i rukolą. Był dobrze skomponowany, ale trochę ubogi w dodatki;) Bardziej smakował mi drugi - wegetariański Fava Bean z burgerem z bobu (a raczej kilkoma mniejszymi placuszkami), pieczoną papryką, hummusem (niestety w minimalnej ilości), sosem chili i jogurtowym.