wtorek, 29 kwietnia 2014

Bucatini z awokado i tuńczykiem


Awokado jest niesamowite (jakby ktoś jeszcze tego nie wiedział;D). Smaczne, zdrowe i niezwykle uniwersalne. Ostatnio bardzo polubiłam makaron z sosem na bazie awokado i dzisiaj przedstawiam jego wersję z tuńczykiem i suszonymi pomidorami. Szybki obiad wcale nie musi być nudny czy niezdrowy. W jedyne 20 minut można ugotować pyszne bucatini (lub np. spaghetti) z kremowym, dobrze doprawionym sosem, uzupełnionym dodatkiem wyrazistego, soczystego tuńczyka i aromatycznych suszonych pomidorów. To danie, o którym warto pamiętać, bo świetnie nadaje się na czarną godzinę;) Ja przygotowywałam je już dwa razy, a niedługo pewnie jeszcze wypróbuję jego inną wersję.

sobota, 26 kwietnia 2014

A la française (Gdańsk)


O gdańskiej restauracji A la française wspominałam już w mojej kulinarnej relacji z Trójmiasta, doszłam jednak do wniosku, że warto poświęcić jej osobny post. Jest połączona z francuskimi delikatesami: na półkach znajdziemy m.in. konfitury, pasztety, słodycze oraz wina. To ciekawy pomysł, szkoda tylko, że te produkty są dość drogie. Sama restauracja z kolei taka nie jest, ceny są naprawdę przyzwoite. W menu znajdziemy śniadania, kanapki z bagietki, sałatki, zupy, naleśniki gryczane, naleśniki na słodko, specjały (w tym croque madame) oraz desery. Wybór jest spory, choć brakuje konkretniejszych dań mięsnych czy ryb.


Na początek wybrałam sałatkę z kaczymi żołądkami, suszonymi śliwkami, jabłkami i orzechami włoskimi, widoczną na powyższym zdjęciu. Okazała się bardzo udana - składniki świetnie do siebie pasowały, może poza pomidorami, które według mnie nie powinny się znaleźć w tej sałatce. Moi towarzysze zamówili z kolei zupę cebulową (smaczną) i zupę dnia, czyli krem z pieczarek (trochę mniej smaczny i w dodatku wyglądający tak nieapetycznie, że nawet nie zrobiłam mu zdjęcia;D). Jeśli chodzi o danie główne, ja zdecydowałam się na galette z pieczoną kaszanką i chutneyem jabłkowym. To zestawienie wydawało mi się ciekawe i rzeczywiście całkiem nieźle smakowało. Jedynym minusem był bardzo kwaśny dressing do sałaty, która towarzyszyła daniu. Spróbowałam też widocznej poniżej zapiekanej kanapki z szynką, beszamelem, serem i jajkiem sadzonym, czyli croque madame. To tradycyjne proste i smaczne danie i takie było też i tym razem. Kolejne zdjęcie przedstawia kawałek tarty szefa kuchni - zupełnie innej niż zamówiona. Okazała się być z warzywami i na szczęście również całkiem smaczna, choć bez rewelacji. To nie jedyna pomyłka w zamówieniu, mimo że w restauracji nie było wielu gości. Wybrałam zwykłą zieloną herbatę, a dostałam taką z jaśminem, którą też lubię, ale liczy się sam fakt.


Oczywiście nie mogło zabraknąć miejsca na desery;) Poniżej widać krem czekoladowy posypany pokruszonym ciasteczkiem gavotte - naprawdę smaczny. Dalej cytrynowy crème brûlée, który niestety rozczarował swoją konsystencją, bo podszedł wodą. Na ostatnim zdjęciu wybrane przeze mnie makaroniki: malinowy, pistacjowy i waniliowy. Rozmiarem przypominały pięciozłotówki i dobrze, bo nie wiem, czy miałabym ochotę zjeść je całe, gdyby były większe - smak maliny, pistacji i wanilii był ledwo wyczuwalny, a całość była zdecydowanie przesłodzona. Dużo lepsze miałam okazję jeść później w cukierni Dekera. Na szczęście o restauracji A la française lepiej świadczyły inne dania i śmiało mogę ją polecić.

Jedzenie: 4/5
Cena/jakość: 4
Obsługa: 3
Wystrój: 2,5


A la française
ul. Spichrzowa 24/1, Gdańsk

wtorek, 22 kwietnia 2014

Ciasteczka owsiane z czekoladą i suszonymi morelami


Kolejne pyszne, śniadaniowo-deserowe ciasteczka owsiane! Tym razem ze wspaniale uzupełniającymi się dodatkami: słodką czekoladą i lekko kwaskowatymi suszonymi morelami (zwykle jem te naturalnie suszone, ale tu najlepiej sprawdziły się te powszechnie dostępne). Powinny Wam smakować - w zasadzie trudno wyobrazić sobie, by mogło być inaczej;) Oprócz tego są szybkie i proste w przygotowaniu, wystarczy nałożyć porcje ciasta łyżką na blachę. Świetnie nadają się jako całkiem zdrowa przekąska na drugie śniadanie - są spore, więc nawet jednym ciasteczkiem można się najeść, choć na jednym pewnie mało kto poprzestanie;)

środa, 16 kwietnia 2014

Pieczony kurczak z musztardą i anchois


Nie wiem jak Wy, ale ja jeszcze nigdy nie piekłam całego kurczaka (tę przyjemność miała na razie tylko kaczka;D). Oczywiście do tej pory. Pierwszeństwo miał ten - z musztardą i anchois. Może nie jest zbytnio fotogeniczny, ale za to jaki smaczny! Kurczak o soczystym, delikatnym mięsie doprawionym "z charakterem" to idealne danie na obiad dla większej liczby osób, nawet w czasie świąt wielkanocnych. Na pewno będzie smakować domownikom - mam przeczucie, że nawet tym nieprzepadającym za anchois. Kto by pomyślał, że taki niecodzienny przepis (w końcu jak często jemy pieczonego kurczaka z anchois?) jest przy tym wyjątkowo szybki i łatwy do wykonania. To tylko sześć składników i półtorej godziny, polecam:)

piątek, 11 kwietnia 2014

Bobotie


To smakowite południowoafrykańskie danie chciałam przygotować już bardzo dawno, ale dopiero teraz się za nie wzięłam. Szkoda, że tak późno, bo jest niesamowite. To zapiekane mielone mięso na słodko-ostro (z przewagą tego pierwszego smaku), z warstwą jajeczną doprawioną kurkumą. Jest dość nietypowe, ale będzie smakować każdemu. Sprawdzi się jako równie pyszna odmiana dla wszelkich tradycyjnych zapiekanek mięsnych czy lazanii. Byłam ciekawa kuchni południowoafrykańskiej i nie zawiodłam się. Bardzo przypadła mi do gustu - na razie wypróbowałam jedynie bobotie, ale będę musiała też i inne dania.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Najedzeni Fest! Slow food


Najedzeni Fest! to najważniejszy festiwal kulinarny w Krakowie. Wczoraj odbyła się jego czwarta edycja, w której oczywiście wzięłam udział. Tematem był tym razem Slow Food. Jednak wielka liczba przepychających się ludzi i konieczność jedzenia na stojąco w dusznej sali trochę kłóciły się z tą ideą. Na szczęście jedzenie wynagradzało te niedogodności. Np. powyżej widać część apetycznych ciast oferowanych przez kawiarnię Bomba - ja na wynos wzięłam tartę na spodzie z kaszy jaglanej z owocami i ciasto imbirowe z fasolą adzuki i bakaliami, oba smaczne, zwłaszcza to pierwsze. Z kolei na poniższym zdjęciu możecie zobaczyć wypieki przygotowane przez blogerkę z Book me a cookie. Szczególnie ciekawie zapowiadał się makowiec z pianką i jabłecznik z kaszą cytrynową, ale ja wybrałam brownie z kaszy jaglanej, bo o przygotowaniu podobnego myślę już od dawna. Na festiwalu można było wybierać wśród słodkości - oprócz wymienionych było jeszcze kilka stoisk z wypiekami, tradycyjnymi i wegańskimi.


Na festiwalu można było spróbować dań z wielu kuchni - szczególnie licznie była reprezentowana azjatycka. Niżej stoiska restauracji Yellow Dog i Kamo (jadłam od nich pierożki gyoza z różnymi nadzieniami, polane sosem cytrusowym, które bardzo mi smakowały, ale nie były starannie przygotowane), a także punkt z sushi oraz z indyjskimi przekąskami, w tym samosami i bakaliowymi kuleczkami.


Szczególnie oblegane było stoisko Hamsy. Można było wybrać spośród tadżinu z kurczaka (widocznego poniżej), keft jagnięcych, falafeli i hummusu. Ja zdecydowałam się na to pierwsze danie, koleżanka na drugie - obie byłyśmy zadowolone, choć spodziewałyśmy się czegoś lepszego;) Kusząco wyglądała także baklawa (m.in. kokosowa!) od firmy Arvalava.


Na powyższym zdjęciu z kolei dania gruzińskie - m.in. chaczapuri, które niestety mnie nie przekonało. Do gustu przypadły mi natomiast kubki od For.rest z niebanalnymi rysunkami. Nawet kupiłam sobie jeden, taki duży;)
Na zewnątrz stały food trucki z burgerami i żałowałam, że nie da się spróbować wszystkiego. Trzeba będzie sprawdzić, gdzie "stacjonują" (zwłaszcza ciekawie zapowiada się Streat fast Food) i się kiedyś tam wybrać. Ale zanim pękłam z przejedzenia udało mi się spróbować tamale z kurczakiem od Molino - coś pysznego! Wcześniej jadłam także maczankę po krakowsku - wszak wypadałoby skorzystać z okazji zamówienia czegoś krakowskiego. To ta bułeczka z kawałkiem pieczeni w sosie i ogórkiem kiszonym. Z ciekawości na wynos wzięłyśmy również coxinhę - brazylijską przekąskę z mięsa kurczaka lub krewetek w grubej warstwie ciasta z dodatkiem rosołu, uformowaną na kształt udka i smażoną.
To jeszcze nie wszystko, wystawców było kilkudziesięciu. Dania portugalskie, wegetariańskie, tarty, naleśniki gryczane, śledzie, chleby, zupy, przetwory, sery, wędliny, koktajle... Naprawdę godne uwagi wydarzenie, szkoda, że organizowane tylko cztery razy w roku.

środa, 2 kwietnia 2014

"What Katie Ate"


Niedawno kupiłam książkę "What Katie Ate. Recipes and other bits & bobs" Katie Quinn Davies. Znałam jej blog, ale dopiero papierowa wersja zwróciła moją uwagę. Na razie nie wydano jej po polsku, ale myślę, że prędzej czy później to nastąpi. Dlatego ta recenzja na pewno Wam się przyda;) Zresztą wersja angielska też nie jest trudno dostępna. Jeśli gdzieś na nią traficie, pewnie tak jak ja nie będziecie się mogli od niej oderwać;) Niby niezbyt lubię taki bardzo "bałaganiarski" (a przy tym dokładnie dopracowany i raczej nierealistyczny) styl fotografowania, ale te zdjęcia naprawdę mi się spodobały. Sami popatrzcie. To tylko kilka przykładów z książki, w której prawie każdemu spośród ponad stu przepisów towarzyszy piękna ilustracja. Zwraca uwagę również ciekawe zestawienie różnych czcionek i rodzajów tła, co tylko w pierwszej chwili wydaje się męczące.


Książkę podzielono na osiem rozdziałów, kolejno: porady, śniadania, lunche, sałatki, przekąski i napoje, obiady, przystawki i sosy oraz desery. Szczególnie ciekawe wydają mi się sałatki i desery, choć w zasadzie wszystkie przepisy są godne uwagi. Możemy przygotować na ich podstawie m.in. kanapki z pulled pork, pieczonego kurczaka z sosem cytrynowym, młode ziemniaki ze szparagami i kaparowym dressingiem, czekoladowe bezy czy ciasto z rozmarynem i krwistą pomarańczą. Przydatne mogą być też wskazówki umieszczone w pierwszym rozdziale (ale są skierowane głównie dla początkujących) i zdjęcia przedstawiające przygotowanie niektórych dań krok po kroku, jak to poniżej. Wszystko to czyni "What Katie Ate" jedną z kilkunastu moich ulubionych książek kulinarnych;)


"What Katie Ate. Recipes and other bits & bobs"
Katie Quinn Davies
wyd. Collins, 129 zł